Fragment powieści Pokolenie tinderówek, którą możesz zakupić TU.
Taka Jedna przez większość swego dorosłego, prawie trzydziestoletniego, życia szukała męża. Głównie przez Internet. Była właśnie w trakcie pierwszej randki z niejakim Panem Strąkiem, Amerykaninem z Ameryki, podobno Północnej. Siedział przed nią wyprostowany jak kij od szczotki i biadolił o deszczu i innych zjawiskach atmosferycznych. Taka Jedna nie lubiła rozmawiać o zjawiskach atmosferycznych. Co prawda, gdyby Pan Strąk był przystojniejszy, to może by chwilę pogadała. Ale nie był.
– Zanim zaczniemy tak na poważnie – przerwała mu przydługi wywód – czy mogłabym cię prosić, żebyś wyciągnął sobie kij?
– Jaki kij? – Pan Strąk nie zrozumiał.
– Ten, który tak sztywno i z przejęciem dzierżysz w dupie. Wypełnił ci całe jelito i wygląda na to, że końcówka jest w przełyku. Jeśli chcesz, pomogę ci go wyciągnąć. Powiedz kiedy i powiedz „aaa”.
O dziwo pomogło. Pan Strąk nie uciekł, za to po amerykańsku wybuchnął śmiechem. Nie wiadomo, czy szczerym. Nie miało to jednak znaczenia, bo znajomość została zaraz po kolacji skonsumowana…