To moja babcia. (Pozwoliła na użycie jej wizerunku, pytałam). Babcia nie wie, co to Tinder i jemu podobne. A nawet jak próbuję jej wytłumaczyć, to chyba nie rozumie. Nie musi.
Babcia poznała dziadka zaraz po szkole. Był mega pewny siebie. I w c*uj przystojny. I ją zauważył. Do tego nosił mundur. Poprosił o rękę, babcia wyszeptała „tak”. Po trzech miesiącach byli już małżeństwem. Wtedy życie było proste a decyzje podejmowało się szybko. Zaraz wszystkim niemłodym zakręci się łezka w oku, bo no tak, kiedyś to było, wszystko takie łatwe, przejrzyste i ło ho ho ho, nie to, co teraz. Tyle że pojawia się tu pewien zasadniczy kłopot – to nieprawda.
Nie żyli długo i szczęśliwie. Po prostu żyli. Czy się kochali? No pewnie. Czy się razem śmiali? A jak! Czy spłodzili potomstwo? I owszem. Tylko że to wszystko wydarzyło się na początku, gdy fenyloetyloamina rozlała się po trzewiach i trzymała na pełnej k. Nie poznali się dobrze, nie doświadczyli też wystarczająco życia, zanim zdecydowali się na wspólne. Bo niby kiedy, młodzi byli. Kiedy babcia brała rozwód, jedyne, co czuła, to ulgę.
Chcemy łatwych i szybkich rozwiązań na kompleksowe sytuacje. Z nostalgią myślimy o przeszłości, które była taka… lepsza. I niezłożona. Tak nam się tylko wydaje. Świeży byliśmy i tyle. Miłość bywa prosta. Ale dla wybranych. Dla pozostałej większości jest nader trudna. Nie będę teraz mendzić o spoconych skarpetach i innych opowieściach z mchu i paproci, bo wszyscy te kazania znamy. Powiem tylko, że warto sprawdzać, próbować i weryfikować. I że babcia by testowała, ile wlezie. Gdyby mogła. Już nie może. I nawet nie chce. Nie w tym życiu. Ale to fajna babka jest, więc życzę jej, żeby w następnym miała taką szansę.
Książkę, którą babcia dzierży w dłoni, kupicie tu:
https://joannaochach.pl/sklep/