W hałasie świata ona - niezwyczajna w swojej zwyczajności, zatopiona w migocie ekranu smartfona, tworzy nowy rozdział w tym życiu. Z kolejnym stuknięciem palca w szklaną powierzchnię, przesyła w świat cząstkę siebie, jakby każdy wysłany emotikon był fragmentem jej duszy. Niczym van Gogh, który szukał prawdy farbami – jej palec tęskni za dotykiem ciepłej ludzkiej skóry, a nie szkła.
Jej włosy roztańczone w rytm własnej melodii, której ani szczotka, ani grzebień, ani nawet fryzjer Karol nie umieją zanucić. A sweter, który zdaje się być utkany z samego ciepła i miłości babci, niemalże kusi, by się w nim schować, zapominając o świecie. Biały jak pierwszy śnieg na łapach tygrysa syberyjskiego, zdaje się obiecywać ucieczkę od zimna, które przenika współczesne relacje.
Ona nie jest jak inne dziewczyny, które zamawiają „tylko sałatkę”. Ona wybiera ciastko na nieodtłuszczonym kakao. Nie z łaknienia, ale z potrzeby posiadania czegoś, co jest jednocześnie kruche i słodkie, jak pierwsza miłość w zimowy dzień. Książka, wystawiona jak trofeum na stole, krzyczy do przechodniów: „Patrzcie! Jestem czytana!”. To nie jest zwykła okładka, to portal do świata, gdzie ona jest główną bohaterką – nieustraszoną odkrywczynią głębin Tinderowego oceanu.
To ona, czarodziejka ze smartfonem, zmienia przewidywalność codzienności w magię. Bo choć siedzi tu, w tej kawiarni, to w jednej chwili może przenieść się gdziekolwiek, flirtując z losowością aplikacji randkowej. Jest jak kameleon w dżungli miejskiej, dopasowujący się do każdej sytuacji, ale nigdy nie tracący własnych barw. Choć żyje w czasach cyfrowych, gdzie każde kliknięcie ma coś z bezduszności, ona znajduje ukojenie w szepcie papieru.
To ona, zatopiona w światłości ekranu, przypomina nam, że w każdym z nas drzemie potrzeba dotyku, głębi i prawdziwości – potrzeba, która jest wieczna, jak sama sztuka.
Gdzieś tam w swojej starej duszy słyszy echo z innego życia, przypomnienie o dniach, kiedy słowa miały ciężar, a książka była świętością. Jest w tym wszystkim szczypta nostalgii za światem, który przeminął, za papierowymi stronami, które trzeba było przewracać palcami, a nie przesuwać ekran.
Z zamyśleniem wpatrując się w migające piksele, emanuje subtelną tęsknotą za czymś, co wydaje się być na wyciągnięcie ręki, ale jednocześnie nieuchwytnie dalekie. Otoczona przez ludzi, przesyła w eter swoją samotność, nostalgiczne pragnienie połączenia z czymś lub kimś.
Jej obecność w tym miejscu wydaje się być przypadkowa, ale nie dajmy się zwieść. To taktyczna gra w szachy z losem. Jej smartfon stał się szachownicą, na której gra o najwyższą stawkę – autentyczność w świecie filtrów i pozorów.
Tak, ona wie, że życie to nie Instagram, lecz nieustająca walka o bycie sobą w morzu podobieństw. Więc kiedy kolejny raz przesuwa palcem po ekranie, wybierając serduszko lub x, to tak naprawdę szuka czegoś więcej niż tylko kolejnej randki. Szuka siebie w tłumie samotnych serc, które biją w rytmie powiadomień.
Może właśnie Ty, czytając te słowa, staniesz się częścią jej opowieści? Kto wie, życie pisze swoje scenariusze, nie przejmując się niczyją opinią. A nasza bohaterka jest gotowa na każdy kolejny rozdział. A przynajmniej tak jej się teraz wydaje.
#joannaochach #pokolenietinderówek #takajedna