Rok 2023 był jak serial na popularnej platformie – niezbyt dobry, ale i tak oglądasz. Zrecenzujmy trochę ten czas, bo były też zdatne momenty.
- Putler ze swoją świtą wciąż grasuje po Ukrainie, jak postać z gry w chowanego, tylko że w wersji dla dorosłych i zdecydowanie mniej zabawnej.
- Parlament Europejski próbuje zerwać się ze smyczy. A narody stoją i zachowują się, jak opiekun nadpobudliwego psa, który nie jest pewien, czy trzymać go krótko, czy po prostu pozwolić mu pobiegać.
- Jest i Instagram, mój nowy „przyjaciel”. W epoce, gdzie każdy jest celebrytą we własnej łazience, czemu by nie dołączyć do zabawy? Rzutem na taśmę pod koniec grudnia ogarnęłam czym różni się 'story’ od 'rolki’. Jeszcze miesiąc temu myślałam, że 'story’ to coś, co opowiada się dzieciom przed snem, a 'rolka’ to rodzaj sushi. W świecie social mediów jestem już prawie jak native. Teraz już wiem, jak zamieścić selfie z moim kotem i otrzymać trzy polubienia od wiernych znajomych. Postęp! Prawie ze mnie influencerka, tylko bez wpływu i bez obserwatorów. Może później.
- Wydałam książkę. Podobno nic wielkiego, przecież każdy może napisać. Albo i pisze. A jeśli nie, to zdołałby, gdyby go ochota naszła. Ostatnio jedna pisarka objawiła przede mną polski sekret: w Polsce więcej osób pisze niż czyta. Śmiem podejrzewać, że odnosi się to do każdego innego kraju na świecie. To nic. Ja piszę. Teraz tylko czekam na telefon od Spielberga. Może zrobi z mojej książki blockbuster, co by nawet Marvela z miejsca zdmuchnął. No kurde, przecież każda dobra książka zasługuje na film!
Chcecie wiedzieć, jak przetrwałam w świecie, gdzie miłość pakowana jest w jednorazowe, cyfrowe opakowania? W epoce, gdzie 'na zawsze’ trwa krócej niż termin przydatności hummusu, a głębia uczuć mierzona jest liczbą lajków pod ostatnim selfie? Zapraszam:
https://joannaochach.pl/ksiazka-2/
- Moje koty nadal udają, że mnie potrzebują, a ja udaję, że wierzę, że kiedyś nauczą się sprzątać kuwetę. Są jak małe, futrzaste anioły-stróże – zawsze gotowe do przytulenia, kiedy tylko potrzebujesz pocieszenia po kolejnej dawce światowych wiadomości. Nie żebym oglądała. Nawet ich za bardzo nie czytam. Ale to nie przeszkadza im w docieraniu do mnie na różne sposoby.
- Mama wciąż mnie kocha. Przynajmniej tak mówiła. I jeszcze parę innych osób mnie kocha. Nadal. Niektórzy po raz pierwszy. Choć zmieniłam się i to nie na lepsze.
- W swoim korpo przepracowałam niecały miesiąc. Dziękuję ci korpo, że cię nie było.
- PiS, gwiazda poprzednich sezonów, tym razem przegrał z koalicją. I co teraz? Oczywiście, nowy hit telewizji. Bo przecież polityka bez dramatu to jak telenowela bez zdrady. Siedzimy więc z przekąskami, oglądając ten spektakl, zastanawiając się, czy to naprawdę polityka, czy może już nowa forma rozrywki. No cóż, przynajmniej mamy co oglądać przez najbliższe lata. I to za własne pieniądze!
- Mój plan pt. „Kupię ładne ubrania, jak schudnę” okazał się tak realistyczny, jak obietnice polityków przed wyborami. Płaszcz motywacyjny za półtora tysiaka wciąż wisi w szafie i płacze, że za mały.
- Dużo w tym roku płakałam. Choć podobno wszystko mam. A ja czułam się jakbym dostała klucze do Ferrari, nie mając prawa jazdy.
Tak więc, 2023 – byłeś jak zepsuta karuzela w wesołym miasteczku. Kręciłeś się szybko, ale rzucało na strony. Nie wiem, czy dziękować za wspólny czas. Chyba niekulturalna jestem. Żegnaj.